czwartek, 19 maja 2011

Przesłuchanie, po raz trzeci...

Ale ten czas biegnie! Już trzeci raz znaleźliśmy się w Urzędzie Wojewódzkim. Trzeci, ale nie ostatni w tym roku... ale o tym wkrótce...
Usiedliśmy pod szklanymi boksami oczekując pana Piotra. Przyszła przemiła pani, zapytała, czy my, to my...
- Spodziewaliśmy się pana Piotra?
- Pana Piotra nie ma, ja go zastępuję. To może z Panem na początek, a Panią poproszę o pozostaniu na zewnątrz tej sali. Może pani przejść do sali paszportowej, tam znajdzie pani miejsce do siedzenia.

Usiedliśmy w boksie 2,5 m na 2,5. Z prawej strony dobiegały głosy innego przesłuchania.
- Rozumiem, że ma jakieś problemy zdrowotne?
- Da, to znaczy, rozumietie, u niej ze sluchem problem. Nie znaju, gdie szukać doktora...
Później była historia z adresem zamieszkania męża i inne zwierzenia, które coraz bardziej oddalały się ode mnie. Przesłuchująca mnie pani, po przejrzeniu kilku dokumentów z grubej teczki zaczęła spisywać moje dane.
- Więc to jest pański adres zamieszkania?
- Nie, to jest adres pod którym jestem zameldowany.
- A mieszka pan?
- Smoleńska 3/12
- A żona mieszka?
- Smoleńska 3/12.
- Czyli mieszkają państwo razem?
- No tak, jak na normalne małżeństwo przystało!
- A ten adres co żona podaje w dokumentach?
- To adres jej zameldowania.
- Dlaczego nie jesteście państwo zameldowani w miejscu zamieszkania?
- Z nieznanych przez nas powodów, nie chce wyrazić zgody na zameldowanie właściciel mieszkania.
- Jak się nazywa właściciel?
- Wiktor Figiel
- No dobrze, proszę powiedzieć gdzie żona pracuje? ile zarabia, na jakiej ulicy jest jej zakład pracy, na którą godzinę chodzi do pracy? na którą godzinę była wczoraj - litania pytań przystanęła...
- Wczoraj nie była w pracy.
- A w poniedziałek?
- Żona jest na chorobowym.
- Od kiedy?
- Od lutego.
- Kiedy zamierza wrócić do pracy?
- Ciężko powiedzieć. W październiku na pewno przestanie być na chorobowym, zacznie na macierzyńskim.
- A! No to gratuluję!
- A dziękuję.
- A gdzie trzymacie państwo lekarstwa w domu?
- W szafce koło lodówki.
- Z prawej, czy lewej strony od lodówki?
- Z prawej. Czasami zostawiam też lekarstwa na szerokim parapecie w kuchni, i w sypialni koło łóżka.
- Dobrze, dobrze, wystarczy...
- Gdybym nie podał tych dwóch miejsc, nie byłaby to cała prawda, czyż nie?
- A żelazko gdzie państwo trzymacie?
- Na szafie w sypialni
- A deskę do prasowania?
- Koło tej szafy.
- Między ścianą, a szafą?
- Tak, między ścianą, a szafą z prawej strony.
- Czy żona ma jakąś przyjaciółkę, z którą często się odwiedza?
- Tak.
- Jak się nazywa?
- Joanna, Joanna, (kurczę zapomniałem...) Joanna z domu Prusak, a teraz, coś od Marii, Mar.. mar... mar... Proszę napisać Joanna, panieńskie Prusak.
- Gdzie spędziliście państwo sylwestra?
Gdzie myśmy byli, chyba na Ukrainie? Chyba... Żywcem nie pamiętam.
- Chyba u mamy na Ukrainie.
- Spędziliśmy u swojej mamy na Ukrainie
- Nie, u mamy żony.
- Byli państwo później w odwiedzinach u pana teściowej?
- Nie, ona przyjechała do nas?
- Kiedy, z kim, jak długo, czy zamierza przyjechać w tym roku, jak długo ma ważną wizę? - kolejna litania, która zatrzymała się na pytaniu:
- A obchodzicie państwo rocznice, imieniny, urodziny?
- Staramy się.
- Jak obchodzili państwo drugą rocznicę ślubu?
- Myślę, że byliśmy zbyt przejęci organizowaniem ślubu kościelnego, więc nic specjalnego nie robiliśmy.
- No dobrze, wystarczy. Rozumiem, że popiera pan wniosek żony o pobyt czasowy?
- Tak, oczywiście.
- Napiszę jeszcze, że dokonano dziewięć skreśleń... Proszę podpisać się tutaj, tutaj, i tutaj - na każdej stronie.
- Dziękuję
- Proszę poprosić żonę.

Po pół godzinie wyszła Ewunia.
- Trochę inne były pytania niż ostatnio.
- Takie proste, rzekłabym.
- Nie pytali o prezent, jaki dostałem ostatnio od ciebie.
- Bo oni wiedzą, że po trzech latach małżeństwa nie daje się prezentów.
- Ha... Chyba nie jest u nas tak źle?
- No, ty się bardziej starasz, przyznaję.
- Zapomniałem jak się nazywa Aśka Marasz. No widzisz, teraz pamiętam.
- Tak? Ha, ha... Ja też, ha, ha... ja jej powiedziałam, że dla mnie to jest zawsze Aśka Prusak
- No i ci ludzie zza ściany.
- No, ten gość nie wziął dowodu osobistego. Na pytanie dlaczego, powiedział, że zgubił gdzieś w domu w papierach, bo zawsze mu się to wala po domu.
- Prosty, chłop! Z Radziunkowa! (próbowałem powiedzieć, tak, aby wyszło jak po śląsku, niestety - nie wyszło).
- Ale Aśka to był hit!
- Zadzwonię do niej, wyciągnę ich na noc muzeów!

Brak komentarzy: