sobota, 21 czerwca 2008

Ślub

Wstaliśmy dość wcześnie. Trzeba było się przygotować, bo korki do M-c ogromne. Wyjechaliśmy godzinę przed uroczystością, i na miejscu byliśmy niemalże punktualnie. Przywitała nas pani zastępca kierownika, poprosiła by chwilę poczekać.
W końcu zaczęło się.
Przywitała nas oficjalnie zza antycznego stolika (nas, świadków i panią fotograf). Następnie dała dziesięciominutowy wykład z pedagogiki rodzinnej. Później powtarzaliśmy niesakramentalne słowa: świadoma(y) praw i obowiązków. Tak więc po piętnastu minutach od wejścia na salę byliśmy według prawa polskiego mężem i żoną. Sama uroczystość zdawała się być bardzo oficjalna, rzekłbym drętwa, ale dla nas nie było to najistotniejsze. Chciały urzędy papierka, że jesteśmy razem? Będą go miały. Mamy mieszkać razem? Ok, będziemy, nikt nie udowodni, że śpimy w różnych pokojach.
A dla nas prywatnie co się zmieniło? Myślę, że będzie więcej spokoju, możliwości planowania następnych miesięcy lat. Jesteśmy z Ewunią ludźmi wierzącymi, zatem chcemy pobrać się w kościele. Uroczystość z 21 czerwca będzie naszą tajemnicą.

Brak komentarzy: