wtorek, 7 kwietnia 2009

Misja wiza, cz.1

Siedzę w bardzo niewygodnym siedzeniu. Autobus wyruszył z dworca z lekkim opóźnieniem. Przy okazji dostało mi się od kierowcy, gdyż próbowałem troszkę zażartować. On tu rządzi, i im szybciej się tego nauczę, tym lepiej. Obok mnie siedzi chłopaczek, student ze Lwowa, przy którym wstydzę się wyciągnąć moją Nokię. Jedziemy do granicy w Korczowej. W pojeździe czuć zapach spalonego tłuszczu, gdyż przed momentem wjechaliśmy na stację benzynową serwującą fast-foody. Jest bardzo ciepło, żeby nie powiedzieć gorąco.
Za kilkanaście minut wyjedzie mama z Ivano-Frankivska. Mam ją odebrać we Lwowie o 7.00 Sam na dworcu autobusowym będę ok. 6.00. Powinienem mieć jeszcze trochę czasu na dotarcie marszrutką na kolejowy. Problem w tym, że jeżeli się spóźnię, może być ciężko we wzajemnym odnalezieniu się. Mama nie ma telefonu, a szukanie jej na dworcu może okazać się nie lada sztuką.
Bądźmy dobrej myśli.

Brak komentarzy: