Wczoraj przylecieliśmy do stolicy. Kijów ujął mnie swoją wielkością i pięknem. Zupełnie zdziwiony byłem wielkością lotniska w Borispolu, następnie fantastyczną drogą do centrum miasta. Cztery pasy! Dwa z ograniczeniem do 80 km/h, dwa kolejne do 130 km/h. Nie była to autostrada, a zwykła obwodnica. Drogi proste, równe, dobrze oznakowane, najlepsze jakie widziałem na Ukrainie. Zatrzymaliśmy się na Obolonie u naszej bardzo dobrej znajomej.
Dzień rozpoczął się bardzo wcześnie. Wstaliśmy o 5.20, aby o 6.30 być na dworcu kolejowym, aby móc odebrać teściową, która przyjechała by wyrobić wizę. Pociąg nieznacznie się spóźnił, ale wizytę w konsulacie mieliśmy wyznaczoną na 8.30. Przybyliśmy pod konsulat i zaczęliśmy szukać miejsca w którym można by coś przekąsić. McDonald's zamknięty, kawiarnie pozamykane, inne lokale - podobnie. Musieliśmy na zimnie czekać przez dobrą godzinę. Z powodu pogody odesłałem Ewunię do domu, a my z mamą znaleźliśmy siedzące miejsce na przystanku autobusowym. Zaraz przyszły babcie polecające firmę pośredniczącą w załatwianiu wiz. Ubezpieczenia, zdjęcia, nic nie trzeba? Nic, wszystko mamy. Ksero? Dziękuję, mamy...
Wreszcie otworzyły się drzwi. Weszła kobieta, i wyszła... Wchodzimy. Przy wejściu bramka z wykrywaczem metali. Kazali wyłączyć telefony komórkowe. Ukraiński ochroniarz prosi o dokumenty. Okazujemy i zaczyna się problem.
- U nich to samo - zwraca się po ukraińsku do konsula spacerującego po korytarzu.
- A skąd?
- Z Iwano-Frankowska.
- Musi pani jechać do Lwowa, my przyjmujemy wnioski z naszego regionu - zwrócił się do mamy konsul.
- Zaraz, zaraz... Chwileczkę! - przerwałem - przepraszam, czy mogę do pana podejść? - nie czekając na decyzję wyciągnąłem z portfela polski dowód osobisty, okazałem ochroniarzowi, przeszedłem przez bramki, stanąłem koło konsula.
- Dzień dobry panu. Składaliśmy wniosek przez internet i został przyjęty, więc dlaczego nie chce nas pan przyjąć?
- Jesteście z innej oblasti, zresztą nie rozumiem, dlaczego jechaliście 500 km, jak można było pojechać do Lwowa, przecież bliżej.
- No nie do końca. Widzi pan, mama jest rencistką, ma drugą grupę, ciężko jest jej samej załatwiać sprawy papierkowe, a jeszcze trudniej samej do Polski przyjechać. Zawsze, czy to ja, czy żona, staramy się jej pomóc. Dlatego wsiadłem w samolot w Katowicach i po parunastu minutach byłem w Kijowie, a mama czy tu, czy tu, i tak musi całą noc jechać pociągiem. Na stronie konsulatu nigdzie wyraźnie nie jest napisane, że nie możemy przyjechać do Kijowa.
- Jest napisane, że macie państwo złożyć wniosek do właściwego konsulatu. Waszym właściwym jest ten we Lwowie.
- No dobrze, następnym razem pojedziemy do Lwowa, ale prosimy o przyjęcie wyjątkowo dzisiaj. Koleżanka robiła wizy rodzicom z Czerniowieckiej oblastii, i nie było problemu.
- Pozwolę panu dzisiaj tu zostać, to powie pan mi za rok, że rok temu się pan zgodził.
- Nie powiem, obiecuję
- No dobrze, niech pan idzie.
Wziąłem mamę pod rękę podeszliśmy do okienka.
- Dzień dobry. Tutaj nasze dokumenty.
- A ksero zaproszenia gdzie? - zapytała pani po ukraińsku z takim znużeniem jakby kończyła, a nie zaczynała dzień pracy.
- Jakie ksero, przecież zaproszenia nie trzeba kserować. Poza tym, proszę zadawać mi pytania, jestem zięciem tej pani, ja załatwiałem wszystkie papiery. Proszę mówić po polsku, jesteśmy w polskiej placówce.
- Ksero trzeba - kobieta zwinęła dokumenty, wrzuciła do okienka. Wyciągnąłem - o kurcze, stare zaproszenie. Wyciągnąłem z innej koszulki zaproszenie z czerwonym napisem KOPIA, oddałem z powrotem.
- Przepraszam, dałem pani stare zaproszenie. Zanim zacznie pani wpisywać dane do komputera, proszę, aby wiza była wydana w trybie przyspieszonym.
- Z jakiego powodu?
- Teściowa jest rencistką, sama nie podróżuje, a ja muszę wracać do Polski, więc gdyby dostała wcześniej wizę, zaoszczędziłoby mi to mnóstwo czasu i pieniędzy.
- Proszę poczekać - wyszła na konsultację z konsulem. Następnie przejrzała ubezpieczenie i poprosiła mnie o paszport.
- Dam pani dowód osobisty - oddałem plastik, po czym urzędniczka poszła skserować dokument.
- Odpis małżeństwa pan ma?
- Mam
- Poproszę - skserowała odpis, podpięła razem z kserem dowodu, umieściła adnotację: przyjechał osobiście z zięć.
Za kilka minut wyszliśmy z urzędu z kartką, ekspres, 25.03 godz. 12:30
czwartek, 24 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz