- Dzisiaj wyjeżdżają!
- Ciekawe, czy bezpośrednio, czy będą robić jakieś przerwy.
- Myślę, że ojciec Wojtek będzie chciał szybko wyjechać z Ukrainy, więc raczej nie będą się nigdzie zatrzymywać, ale wiesz, coś mnie niepokoi.
- ?
- Nie zostawiłem mamie zaproszenia.
- A po co? Przecież ma wizę.
- Jak jechaliśmy rok temu razem, pytali, czy ma zaproszenie. Wyciągnąłem papier i okazałem, ale widzisz, wyleciało mi to z głowy.
- No nie wiem, ja z nią nigdy nie jechałem, więc nie wiem co od niej wymagają. Sama też na zaproszeniu nie przyjeżdżałam.
- To co robimy? Jak ich nie wpuszczą, to ojciec się trochę wkurzy.
- Zadzwoń do celników.
- Chyba raczej strażników.
- Jakich strażników?
- Ewa! Straży granicznej!
- A dzwoń, gdzie chcesz.
- Dobrze, tylko gdzie? Krościenko, Korczowa, Medyka?
- Przez Krościenko nie będą jechać, po zimie nie ma tam drogi.
Wstukałem w googlach straż graniczna Korczowa, następnie Medyka... Zadzwoniłem do Korczowej.
- Dobry wieczór, nazywam się Paweł Gołaś. Dzisiaj do Polski będzie jechać moja teściowa. Robiliśmy jej wizę w Kijowie, ale niestety nie zostawiłem jej zaproszenia, tego wyrabianego w Urzędzie Wojewódzkim. Czy to zaproszenie jest konieczne do przekroczenia granicy?
- Przełączę pana...
W słuchawce popłynęła nuta, następnie sygnał oczekiwania. Przedstawił się grzecznie pan, więc i ja powtórzyłem formułkę i zadałem identyczne pytanie. W odpowiedzi usłyszałem:
- Tak proszę pana, jest konieczne.
- A nie mógłbym wysłać faksem? Dodam, że teściowa ma jego ksero.
- Nie, musi być oryginał.
- Wie pan, pocztą już nie dojdzie, a do granicy mam kilka godzin jazdy...
- Może niech pan poda przez kogoś!
- Dobrze, dziękuję.
Spojrzałem na Ewunię.
- I dupa. Musisz jechać do Korczowej.
- Po co?
- Zawieźć zaproszenie.
- Tak jasne, ciekawe czym, i ciekawe komu mam dać to zaproszenie.
- Jedź zatem do Medyki.
- Paweł! Powiedz mi, komu miałabym dać ten papier? A jak zginie? Wiesz ile u nas dokumentów ginie? Dlatego nigdy nie zabieramy nikomu aktu zgonu, tylko robimy ksero.
- W takim razie ja pojadę.
- Bez sensu!
- A masz inne wyjście>
- Daj telefon...
Ewunia zadzwoniła do Medyki.
- Dobry wieczór. Proszę pana, mam taką sprawę. Moja mama przyjeżdża dziś do Polski. Jest obywatelką Ukrainy. Robiliśmy jej wizę w Kijowie, ale zapomnieliśmy jej dać zaproszenie. No i mamy problem, bo nie jesteśmy w stanie dowieźć jej tego. Mąż pracuje na zmiany i nie będzie mógł pojechać, ja jestem w ciąży i niestety, wie pan jak to kobieta w ciąży... Aha, przepraszam... dobrze...
Tak... tak... Paweł jesteś w stanie wysłać teraz faks? (skinąłem głową). Dobrze... dobrze... Dziękuję... Chwileczkę, wezmę długopis... Ok, dziękuję panu bardzo. Spokojnej nocy.
- I co?
- Wyślij mu faks, tu masz numer. Zadzwonimy do ojca, żeby uprzedzić go, żeby jechał do Medyki.
- Co ci jeszcze powiedział?
- Żebym się streszczała
- Ha, ha...
- No jak zaczęłam mówić o ciąży...
- W końcu ci ktoś to powiedział! Dzwonimy do ojca!
niedziela, 3 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz