Mieliśmy dylemat, czy starać się o stały pobyt? Niestety 3 lata od naszego ślubu mijają na 3 dni przed końcem ważności tymczasowego pobytu. Czyli na dwa dni przed tym terminem, możemy starać się o stały pobyt. Na decyzję należy czekać około 4 miesięcy. Co to oznacza? Ano, mniej więcej tyle, że karta będzie gdzieś około października. I nic nie da się przyspieszyć. Tylko sęk w tym, czy nasze maleństwo będzie chciało czekać na termin porodu (środek października), czy też postąpi wbrew rodzicom i będzie szukało wyjścia wcześniej. Gdyby się tak stało, Ewunia nie będzie miała żadnych dokumentów, aby pójść do lekarza. Na paszport nie przyjmą! A co z wizytami kontrolnymi, z badaniami?
Decyzja podjęta... piszemy na pobyt czasowy.
Fryzjer, fotograf...
- Jakie chce pani zdjęcie?
- Takie z profilu.
- Do dowodu?
- Nie, do paszportu (przecież żoneczka nie przyzna się publicznie, że jest obywatelką innego kraju)
- Do paszportu?
- Tak.
- A to chyba jakiegoś innego, bo normalnie są zdjęcia z widoczną całą twarzą.
- Proszę z profilu.
3 sekundy i pstryk, kolejne 3 i jeszcze raz.
- Które lepsze? Aha, dobrze, za 15 minut będzie.
Pobiegła do urzędu... Przyszła do domu...
- I nie udało się!
- Co się stało? Chodź do mnie...
- A bo nie wpiszą mi nazwiska w polskim brzmieniu, bo w nowym paszporcie nie mam wbitej pieczątki. Ale mam stary przecież i tam jest!
- No, myślę, że to logiczne. Stary paszport nie jest dokumentem! Musisz mieć nazwisko w nowym paszporcie i na karcie to samo.
- I dlatego muszę wydać 50 złoty plus tłumaczenie, żeby mi wbili w konsulacie.
- Jak się chce brzmieć po polsku, to trzeba zapłacić.
- A i jeszcze jedno... zdjęcie... jest złe. Miało być en face
piątek, 15 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz